
"Mój Chopin" ma kaca. Fot. Z. Mac.
Nad Krakowem unosi się krwawa łuna, słychać tętent nadjeżdżających koni. Wszyscy klękają , oczekując Wernyhory z Archaniołem. Okazuje się jednak, że to nie Wernyhora nadjeżdża, to drużba Jaśko, który zgubił Złoty Róg, podnosząc z ziemi Czapkę z pawich piór - symbol pychy i dumy. Na scenę powraca Chochoł, który - niczym reżyser teatru w teatrze - każe Jaśkowi wyjąć chłopom kosy z rąk i rzucić je w kąt. Sam zaś zaprasza pary do usypiającego tańca. Kiedy jest już za późno, Jaśko uświadamia sobie, jak wielką szansę zaprzepaścił. Chochoł dalej gra i śpiewa do melodii "Stary niedźwiedź mocno śpi":
Wyście sobie, a my sobie, każden sobie rzepkę skrobie... |



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podstawą dialogu jest partnerstwo.